1. |
lorem ipsum część 1
03:32
|
|||
Bijcie mnie o szlachetni, po grzbiecie smagajcie
Pogrążon jestem w stolcu, parówa me imię
Wizerunek mój szpetny, zostałem na starcie
Obciągam człona ojcu i szturcham w zad świnie
Przemykam się z podwiniętym ogonem niepostrzeżenie
Wiem, że wzbudzam zasłużone obrzydzenie
Co mam zrobić, gdy świat mi każe zdobyć mnóstwo
Co mam zrobić, gdy każe pozytywnie spojrzeć w lustro
Co robię? Defekuję rzadkim w gacie
I co teraz kurwa dla mnie macie?
Bo ja mam we łbie pusto, a w pysku wała
I słuszność, że oto historia wspaniała
Ludzie pierdzą na mnie, każą wdychać
Bardzo dziwne, mocno dziwne, całkiem dziwne, trochę dziwne, minimalnie dziwne, w ogóle nie dziwne
Siedzę porzucony w gęstej chmurze smrodu
Łkam bezsilnie
Fajnie by było przegrać sukces i szacunek
Z braku tych ostatnich przegram znacznie mniejszą pulę
Radość, spełnienie - nie widziałem, nie znam
Oto moja pierdolona poezja
Mówią "kropla drąży skałę", dla mnie to nic nie oznacza
Kropla w sraczu nie drąży sracza
A na koniec trzeba stwierdzić wprost
Chcę czy nie chcę, trzymam w waszej dupie nos, śpiewając
"Zulus oi, Czaka oi, Zulus Czaka oi oi oi
Zulus oi, Czaka oi, Zulus Czaka oi oi oi
Zulus oi, Czaka oi, Zulus Czaka oi oi oi"
Starzec w niebiosach daje possać
Bardzo dziwne, mocno dziwne, całkiem dziwne, trochę dziwne, minimalnie dziwne, w ogóle nie dziwne
Siedzę potępiony w gęstej chmurze smrodu
Łkam bezsilnie
|
||||
2. |
wojciech modest amaro
03:48
|
|||
Muzyka świata
Mamlambalasa Soundsystem
Wojciech Modest Amaro
Miesza zupę fujarą
Kuchnia nowocześnie lokalna
A więc zupę cebulowo-buraczaną
Gdyż musi być ściśle polska
Na bazie agresji i zazdrości
Są i kompleksy, niezgody kości, przyprawa gorzka
Pływają w niej krótkowzroczne oczy
Niech da spróbować *RZYGANJE*
Oto potrawa narodowa *RZYGANJE*
Gdzie Michelin Star? Albo choć Bib Gourmand?
Pewnie do tego garnka zdrajca srał
Bo przecież jesteśmy najlepsi
Urodziliśmy się na tej ziemi
Pod orłem i krzyżem się nic nie spieprzy
To inni sprawiają problemy
A my zawsze szlachetni i zawsze skrzywdzeni
Opieramy swą ksenofobię na tym micie
Kiedyż wreszcie szmatą z masztu podetrzemy się?
Zamiast twórczo rozwijać swe życie
Rozwijamy sztandary i wyblakłe klisze
Z czcią trącamy stare trupy kijami
Nie obchodzi to nikogo poza nami
Ale że każdy na swej flagi tle
Bardzo chętnie chuja ssie
To co w tej zupie mamy?
Może mętne bagno i ugór jałowy
Ale spod Monte Cassino pole maków
Może już dawno paraliż nóg i głowy
Ale Legię Warszawa i Wisłę Kraków
Może niskie emocje, absurdalne pretensje
Licytacje kto więcej, kamienne serce
Ale rozliczonych wrogów ojczyzny
I sędziów, co nie znają słowa "czyżby"
Może grono słuchaczy w dupę zapięte
Ale panny wyklęte, symbole święte
Może szszelessst grafomana-onanisty
Ale język ojczysty
(Szczególnie cenią go ci wszyscy
Co bełkoczą pidginem wyjechawszy na Wyspy)
I uczucia patriotyczne jak róże
Co rosną najchętniej na gruzie i brudzie
Może podłość, może niechęć do rozumienia
Ale godło w koronie naszego plemienia
O, daj kamienia!
Bo świat się tak szybko zmienia
Że choć zupa jest zabójcza gastrycznie
Nie do zjedzenia, pełna jebanej ściemy
To trzeba rodzimą tradycję
I tożsamość doceniać, więc żremy!
No, i tak Wojciech Modest Amaro
Wylał wszystko w piździec, bo mu nie smakowało
Ale Redzepi w Danii czy Adria w Hiszpanii
Gotują tam dokładnie to samo!
Cały świat to syf!
Każda duma narodowa, to żarłocznie rozwarta, niedomyta pizda!
Cały świat to syf!
Czy w Kuala Lumpur w tłumie
Czy na plażach Luizjany
Nikt mnie, kurwa, nie rozumie
Wszędzie jestem osrywany
Bingo, bongo, bingo, bongo
Bingo, bongo, bingo, bongo
Cały świat to syf
Po szerokim stawie pływają łabędzie
Gdzie jest chujowo? Gdzie jest chujowo? Gdzie jest chujowo?
(...)
|
||||
3. |
uszanowanie dla władzy
04:05
|
|||
Spierdalam w kącik, gdy do drzwi dzwonek
To znów oni, cierpienie nieskończone
We łbie się mąci, chowam się pod wyro
Azaliż to monit czy już wyrok?
Z lęku womit, nie otwieram listonoszowi
Martwię się, że mi coś złego zrobi
Spierdalaj z tymi wezwaniami, kurwo
(Niektórzy mają ze mną trudno)
Mielę obelgi w pysku, jebana mać
Jakbym wsadził chuisko w palącą maź
Drży mi wszystko, nie mogę spać
Mądrość przodków obwisłą garściami mi brać
Babcia zawsze mówiła
Żeby giąć się, giąć jak trzcina
Elastyczny mieć pręcik, tak się przeżywa Oświęcim
W dół kark, w odbyt wazelina
Gdyż kopy z całej pety i pięści żeliwne
Trzeba przyjąć pokornie niestety
Przyjmę
Uderzaną kijem rzeczywistości mocno
Jestem kulą bilardową - lecz jakże radosną
Moje uszanowanie dla władzy
Z mych ust płyną szacunku wyrazy
Posłuszeństwa wyrazy
Uśmiechnięte wyrazy
Wyrazy, wyrazy, wyrazy
Zawiadomienie z prokuratury
Żołądek ściśnięty, muszę do kibla
Ale potem jednak poćwiczę ponury
Jak najszybsze podnoszenie mydła
Coraz większą akceptację losu osiągam
Sam sobie pierdolnę gonga
Złe wieści są dla mnie jak masaż drąga
Kutas nie mieści mi się już w spodniach
Walę konia pod zarzuty
Biegnę po zdrowie w worze pokutnym
Na czworakach pobieram nauki
Wydając zachęcające pomruki
Hej, przełknę każdą ilość zgrozy
I podstemplowanej celulozy
Panie władzo - ja, paranoje i neurozy
Przybiegnę do was w zębach z różą
Nawet sam się zgnoję, gdyż pan to wysoki urząd
Ja dopiero co zlazłem z drzewa
Trzysta złotych to za dużo
Ale mogę zaśpiewać
Uderzaną kijem rzeczywistości mocno
Jestem kulą bilardową żałosną
Moje uszanowanie dla władzy
Z mych ust płyną szacunku wyrazy
Posłuszeństwa wyrazy
Uśmiechnięte wyrazy
Wyrazy, wyrazy, wyrazy
Za mnie podpal komornika
Zjedz strażnika, ubij mienta
Bo ja się przekonałem, że władza jest wszechmocna i święta
Za mnie podłóż bombę w banku oraz w sądzie i ubij mienta
Bo ja się boję, że mnie ktoś zobaczy i zapamięta
|
||||
4. |
kto od c2h5oh
03:58
|
|||
Kurwa, jak ja chciałbym mieć aspergera
Wyjechać gdziekolwiek, do Chin, do Brazylii
Bez sumienia, bez tłumaczenia
Twój niepokój mnie wali, możesz kwilić
Kolendrówka w Szanghaju, cachaça w favelach
Na ciężki bagaż cudzych emocji srać
Tworzyć wtedy arcydzieła
Jebać opuszczonych i ich drobnomieszczański płacz
Ale jestem tu i chowam wódę w nagrodę
Chowam wódę w gacie, pod brodę
Chowam wódę do lodówki z lodem
Chowam wódę w komodę, chowam pod wodę, chowam pod spodem
W klatce chomika w trocinach
Jako wytrawny pijak
W miejscach, które wzrok omija
W karton po soku multiwitamina
Dolewam ją do herbaty
Dolewam ją do sałaty
Chowam w kąty i w graty
Jeśli masz jakieś wąty, ja mam moralne straty
Więc gnojku nie wkurwiaj taty
Gdzie butelka? Nic w przyrodzie nie ginie
Co za detoks? Jaka karetka?
Oddaj mi skurwysynie moją godność w tabletkach
I odwagę w płynie
Oddaj moje życie całe
Milcz i ssij pałę
Jeszcze dziś nie śniadałem
Więc będę, będę, będę, będę, będę, będę, będę pić gorzałę!
Likwor! Likwor, likwor!
Nie wraca życie raz skończone
Ona, co poszła w swoją stronę
I niech pod działaniem kaca treść żołądka nie wraca
Potraktowana alkoholem
Legendarny alkodziad, alkocap
Gówniarze ryj! To jest mój rap
Nie pijesz, to kurwa milcz jak groby
Po co się chwalisz czymś czego nie robisz?
Nie pijesz, to chowaj w torebkę od Prady
Swoje rozsądne, trzeźwe humory
Masz dla mnie rady? Leję na nie, jestem chory
Nie jestem ciekawy, won do nory
Znalazł się kurwa Jan Paweł II
Mógłbym mieć biceps gruby, chuj długi
Mógłbym, ale jestem poza obrazem
Nie udawało mi się istnieć na razie
Inkasuję ciosy, ty inkasujesz gażę
Śnię piękno w nocy, w dzień rucha mnie karzeł
Podlewam etanolem ogród marzeń
Ja wam chuje jeszcze pokażę
Likwor! Likwor, likwor!
Wychylam bukłak śmierci
Moja przyszłość śmierdzi
|
||||
5. |
pod rap hardkorowy
04:19
|
|||
Marta nudzi się, coś tam by chciała
Im ktoś się czuje zwyklejszy, tym bardziej struga radykała
Żeby swój standard zamazać
Szła by, gdzie wielki Dom Chłopa, gdzie jeden wielki próżności bazar
Tam, gdzie mieszek złota się zdarza
Choć w zasadzie jest zapoconym worem dresiarza
I po powitaniu słońca w ramach hatha jogi
Marta miesza pieróg pod rap hardkorowy
Tomasz lubi mocne słowa i mocny bicik
Ukochany hip-hop, donośny dźwięk ulicy
I sto czterdzieści kafli rocznie, umiesz liczyć?
Chuj z agencji reklamy w białoruskiej piczy
Nie wie coca czy pepsi, marzy mu się życie prostsze
A najtępszym imponują najostrzejsi goście
Zatem, jeśli nie wyrusza akurat na łowy
Tomasz gniecie fiuta pod rap hardkorowy
No bo tak
Każdy zbyt dobrze wychowany niuniek
Pragnie mieć idola, co podpisać się nie umie
I próbuje być takim samym chamem, a naprawdę
Mógłby mu zaprezentować swe kształty powabne
Uśmiechnąć się ofiarnie, dać się wziąć pod siebie
Przecież najbardziej członkami gangów chcą być stuleje
No wróć, no spójrz, co się, kurwa, w teledyskach dzieje
Spocone męskie ciała, mięśnie na fejmie
Tylu fajnych, silnych, jakby zachęcali: jeb mnie
Luje idealne, za wszelką cenę nie-geje
Starają się dzielnie, lecz tylko łyżka kutafixu dziennie
Sprawi, że zadupczą heteropłomiennie
Wypinają na razie klatę dziarami pokrytą
Mają ręce jak bochny, marzą o dupie jak sito
Parada normalności, MANTO Wear, ProstoTV
A męska dziura im się śni
Ci ludzie o pełnych jajach znają raptem dwa typy kobiet -
- matki i kurwy; a jak, innych nie przypomną sobie
Tylko w towarzystwie braci skrzydło powiewa
Olewam waści, znaczy, idzie strumień, pracuje cewa
Podniecają się obiecując wpierdol chłoptasie
Próbują jeździć po głowie, a chcieliby na kutasie
Naturalny popęd tępią desperacko prawilniaki
Groźby wielkie, a zamiast wacków - chujek mały taki
Pod rap hardkorowy
Podrap żołądź różowy
Pod rap hardkorowy
Po co wam te żenujące literacko i ortograficznie pogróżki
Dziubaski, skończcie, kurwa, z tym stroszeniem piór dla gówniarzerii z dobrych domów
Już nie musicie
Głaszczę was, naprawdę
Rozumiem, że się boicie konfrontacji, drapieżniki miejskie
Ale bez pazurów, bez zębów
Za to z rozpaczliwie spiętą dupą
Już nie musicie, rzućcie w chuj ten uliczny imidż
Już macie hajs, już go zbiliście na łatwowierności tych, co uwierzyli
W wasze bajki o samych sobie
Już koniec pozy, kurwa, nie aktorzcie dalej
Nie lękajcie się, nie macie czego
Kogo się boicie, kurwa, mnie?
Ja się nawet nie umiem dobrze bić
Chodźcie, dam wam darmowe egzemplarze "Radości seksu homoseksualnego"
Będziecie mogli uprawiać wzajemny fisting, fachowo
Na zapleczach posiadanych restauracji
Namawiam
Widzę, jak się męczycie
Namawiam
Chociaż wiem, że nie muszę
|
||||
6. |
e-dziadek
04:15
|
|||
Eee, dziadek! Nie wiedziałeś nawet
I właściwie nadal tego nie wiesz
Że gdy nieubłagane dziadostwo cię zastanie
To zaskoczy cię niepostrzeżenie
Ooo, zasklepienie anielskie w wolframie
Nie przesadzi cię już żaden ogrodnik
Wypróżnienie jeszcze kontrolowane
Ale opinie, kurwa, prosto w spodnie
Eee, dziadek! Ty niestety myślisz, że multum
Wchłonąłeś, że znasz filozofię i sztukę
I chcesz bardzo wpoić najlepszą z kultur
Tym, co na szczęście mają cię w dupie
Zamiast: dziecko weź na spacer
Na stadionie odpal racę, znajdź lepszą pracę
Butelka wody na ćwiartkę podobno zapobiega pobudce z kacem
Eee, dziadek! E-dziadek!
E-proch! Eee, siwy dym!
Obawiam się, że masz już pozamiatane
Zamknij ryj!
Nagle jesteś jak swoi rodzice
W imię tradycji, wartości i prawdy
Szukasz na strychu oporników, kotwiczek?
Życzę ci, żebyś znalazł eichenlauby
I by w twój szkielet drewniany
Jakiś Geppetto powbijał szpilki
By twój zwieracz zawiódł nad kwartałem:
Klub - miasto - rodzina - zakład tyrki
Dla ciebie wszystko, co poza tym kręgiem, to absurd
Z domu wariatów do domu starców
Od kwaśnych jabłek do zjełczałego smalcu
Od srania w pieluchę do srania w pieluchę
Prawda, dziś walisz nieco większy owoc niż gruchę
Walisz profesjonalnie, czoło twoje suche
Ale walisz go rozpaczliwie, chłopie
Rozpaczliwie nawet palisz konopie
Eee, dziadek! E-dziadek!
E-proch! Eee, siwy dym!
Zdychając miej nadzieję na drugie życie dane
A na razie zamknij ryj!
Nie wiesz, że jesteś już stary
Lecz wielbisz nieskomplikowane zasady
Co twoje to najcenniejsze
Co nie twoje, to szkodliwe zawracanie gitary
"Na boga, są pewne granice, pewne mózgu wymiary!"
Stara szkoła i stary pierdoła
Zaklinam cię na cyce, nie angażuj w to boga
Nie sądzę by się tobą tak bardzo interesował
Co jeszcze? Trupie, żywisz się stolcem
I on niezmieniony wychodzi drugim końcem
A przy tym nadal myślisz, że jesteś rześki
Poziom rześkości - Władysław Bartoszewski
Na zwiędłym szczycie poświęceń i doznań
Wylogować się w życie, by dbać o krajobraz
Eee, dziadek! No dobra, spojrzyj we wszystkie strony:
Każdy uważa, że to nie o nim
Eee, dziadek! E-dziadek!
E-proch! Eee, siwy dym!
Obawiam się, że masz już pozamiatane
Zamknij ryj!
Patrz w necie łakomie na dupy gołe
Oddaj się pierdzeniu w stołek
Hoduj przekonania spore
Bój się o nieczynny worek
Przecież masz dopiero jakieś trzydzieści parę lat
Skąd się wziął ten zgrzybiały dziad?
Co pod presją śrubuje prestiżowe osiągi
Próbuje wrosnąć w ziemię i być jak posągi
Tylko, że one mają rozeznanie jak dla mnie
Skoro porosły mchem, to cicho są przynajmniej
A ty ciągle bulwers: "Jest syf, czyja to wina?
Islam nam zagraża, białe chcą murzyna
Wartość upada, młodzież słucha Biebera
Król zmarł, błazen gada
Źle być inteligentnym teraz
A ty czemu mnie lżysz, może wystarczy?"
A ja będę cię opierdalał, bo jestem starszy!
Eee, dziadek! E-dziadek!
E-proch! Eee, siwy dym!
Zdychając miej nadzieję na drugie życie dane
A na razie zamknij ryj!
|
||||
7. |
dzieci płakały
03:28
|
|||
Edward Żentara wyszedł zagrać dla milusińskich zalany
Ledwo wstrzymując womit, z marsem na skroni, na twarzy biały
Soczystym bełkotem brnął przez oporne słowa, uczepion ściany
Dzieci płakały...
Menel wyjął fiut na ulicy, jeszcz tyle mogę ustalić
Sflaczały chuj łopotał na wietrze jak biało-czerwone flagi
Poniżej się kołysały włochate jak kiwi obmierzłe gały
Dzieci płakały...
Podczas Wigilii ukyłem pieróg z gównem w barszczu z uszkami
Trzeba to wiedzieć, i chuj, że ze swym cierpieniem jesteśmy sami
Gdy wujek rozgryzł, wypluł na stół, nie mógł uwierzyć, wszyscy rzygali
Dzieci płakały...
Mam cukierka, mam cukierka, chcesz cukierka, mały?
A mi za darmo nigdy nic nie dali - ucz się zatem, gnojku jebany
Cukierek wrzucam do śmietnika lecząc beztroskie roszczeniowe postawy
Dzieci płakały...
O, jakże one płakały
CHRYSTUS
Dzieci płaczą w kurwę łatwo i może im się odbić czkawką
A co gorsza każda trauma grozi im zespołem downa
Wtem - przebłysk zrozumienia ostry: dzieci to nie to samo co dorośli
Mózg ciaśniejszy, cieńszy głosik
Łatwość podrażnień skóry, mniejsze dziury
Dzieci płaczą z byle powodu
Na przykład z głodu
Albo gdy dupa niezbyt sucha
Albo gdy nikt skargi nie wysłucha
Albo gdy ktoś je rucha
Niech więc taka choć gwiazda ci świeci -
Nie ruchaj dzieci
Pamiętaj: żadne kurwa tiu tiu ptaszek leci
Nie ruchaj dzieci
Z braku innej niech ta gwiazda ci świeci -
Nie ruchaj dzieci
Chociaż przegrany jest los twój człowieczy
Przynajmniej nie ruchaj dzieci
Przy czym
Jeśli nigdy, przenigdy, choć CHCIAŁEŚ, to i tak masz mega przesrane
Jeśli nigdy nie tknąłeś dziecka kutasem, ale MÓGŁBYŚ, jesteś pariasem
Choć tym razem żadne nie płacze, nikt do litości nie będzie skory
Wystarczą skłonności, to, że jesteś chory
Żeby cię ze strachu zajebać
Sorry
CHRYSTUS
|
||||
8. |
całujmy krzyż jezuska
04:18
|
|||
Pani Agnieszka z Prudentialu
Wydymała mnie dziś bez żalu
Pan Zygmunt z Providenta
Pierdzi mi w twarz na co dzień i od święta
Pani Alicja ze Stoenu
Sprawia mi wiele problemów
Pan Tomek w biurze obsługi UPC
Potraktował mnie wybitnie źle
Pani Ula ze Skoku Stefczyka
Gęstą uryną na mnie sika
A prawnik, pani Katarzyna
Ma mnie za żałosnego skurwysyna
Pan Marek, konserwator budynku
Mówi do mnie, jebany, per synku
A pani Marta, administrator
Gdy coś zgłaszam, w dupie ma to
Pani Jola z Open Finance
Odebrała mi wszelkie szanse
Pan Mariusz z infolinii Link4
Podaje nieistniejące numery
Pan Marcin z Getin Online
Każe w swoim odbycie trzymać nos
Pani Iga z Plus, pan Piotr z T-Mobile
Są sehr groß, gdy ja jestem klein
Wyjątkowo zimny maj, drgawki
Przymarzam, kurwa, do ławki
W moje gówno wbita bułka francuska
Całujmy krzyż Jezuska
Bo...
Każdy z nas to pies
Każdy z nas to kełbasa
"Dzień dobry, witam pana serdecznie"
A ja cię serdecznie pieprzę!
"Mam nadzieję, że jest gotowe"
A ja mam wrażenie, że cię pierdolę!
"Czy może pan szanowny?..."
Mogę zapakować ci chuj do mordy!
"Przykro mi, że zajmuję czas"
Mogę zapakować ci jeszcze raz!
"Wie pan, ja mam żonę i dzieci"
Mogę zapakować ci po raz trzeci!
"Tak się złożyło nieszczęśliwie..."
Moje półdupki furczą straszliwie!
"Czy może mi pan powiedzieć coś...?"
Twoje powieki obmywa mój mocz!
"Przyszedłem w takiej sprawie..."
Pozwól, kutasem zamieszam ci kawę!
"Przepraszam, lecz dziś deadline"
Ja jestem groß, ty jesteś sehr klein!
"Czy mógłby mi pan podać numer?"
48-22, ruszaj skórę!
"Dziękuję, czy dobrze zrozumiałem?"
Dobrze rozumiesz, ja tu jestem panem!
I operując obszernym skrótem
Rucham cię, synku, w skisłą dupę
Aż stolec ci w niej szemrze i pluska
Całujmy krzyż Jezuska!
Bue bue bue bue bue bue bue bueeeeee
Każdy z nas to pies
Każdy z nas to kełbasa
Każdy z nas to gwałciciel
Każdy z nas to dziwka
Każdy z nas to bandyta
Każdy z nas to ofiara
Kełbasa! Kełbasa!
A bóg nas stworzył wszystkich
Tak, to bóg, świetne, kurwa, dzieło, moje pierdolone gratulacje
Kełbasa!
|
||||
9. |
||||
Oto ja, oto ja, biedronka pstra
Oto on, oto on, kutafon
Moja fujareczko srebrna, mój fleciku złoty
Zagraj mi pieśń straszliwej tęsknoty
Chodząc kreślę łuki, tworzę dzieła sztuki
Mam motocykl Suzuki, gram na buzuki
I nie znam w łóżku dróg na skróty
Być może chciałbym gówno z dupy
Ha, wiesz, trochę odmian, gdy po raz szósty
Chuja obciągasz zbielałymi usty
Choć to dobrana para - twoja jama i moja fujara
I wiem, że się naprawdę starasz
Gdy słońce wisi nad ziemią, w polu się pyszni mak
Ale poznajesz jeno kutasa trudny smak
A ja pragnę twym kałem dotykać mych ust
Ach, dobrze, zrozumiałem... Nie nalegam już...
Kurwa! Trzeba było milczeć jednak
Kurwa! Chłopie, czym ty myślisz
Kurwa! Fujareczka srebrna
Kurwa, obetnę i wrzucę do Wisły
Moja fujareczko srebrna, mój fleciku złoty
Zagraj mi pieśń straszliwej tęsknoty
Zwykłe libido i w chuj nadziei zgubiłem gdzieś
Jak Szymon z Cyrenei muszę to nieść
Czy mogłabyś włosy w pięści mi wpleść
A potem poproszę o obelg deszcz
Brak ci szacunku dla mnie całe życie
Bardzo lubię braki *CMOK* znakomicie
Lubię boże znaki, szanuję niezmiernie
Lecz nie chcę już do japy, to takie mizerne
Kurwa... Stary, no co ty
Kurwa! Milcz, czym ty myślisz
Kurwa! Flecik złoty
Kurwa, obetnę i wrzucę do Wisły
Moja fujareczko srebrna, mój fleciku złoty
Zagraj mi pieśń straszliwej tęsknoty
Nawet Kuba Badach pompę ssie
Choć robi to - przyznajmy - źle
Ale ja mam nieco subtelniejszą wyobraźnię
Więc... mmm.. yyy, nieważne...
No... nic, nic nie miałem na myśli...
Yyy, masz może fajki? Bo mi wyszły
Jakiż wstyd w świecie, gdzie perwersja to podwójne lody
Powiedzieć, że chciałbym, żebyś nie miała nogi
Kurwa! Trzeba było milczeć jednak
Kurwa! Chłopie, czym ty myślisz
Kurwa! Fujareczka srebrna
Kurwa, obetnę i wrzucę do Wisły
Do Wisły, oho
Skoro miałem mieć ubaw, to czemu płaczę?
Skoro mnie już nie lubisz, za co ci płacę?
Skoro miałem mieć ubaw, czemu wstaję z kacem?
Skoro mnie nie lubisz, za co ci płacę?
Żartowałem, jednak chciałbym ciupagę w dupie
Żartowałem, chciałbym 6/9 z trupem
Skoro miał być ubaw, to czemu płaczę?
Skoro mnie nie kochasz, za co ci płacę?
|
||||
10. |
wiem że jestem geniuszem
04:12
|
|||
Wiem, że jestem geniuszem
Ale jeszcze nim zostać muszę
Żeby zyskać sławę, własną siostrę bym przerżnął i spalił Warszawę
Pragnę rozgłosu i zdobędę go choćby w ten sposób
Bym wreszcie nie musiał ludzi poznając podrywać
By to oni podrywali mnie - Budda, Allah i Sziwa
Chcę być szogunem, pierdolonym generałem Nobunagą
Chodzić po ulicy nago
Wyruchać wasze panny, zazdrosnych napełnić zgagą
Wejść wam do wanny, wśród zachwytów prężyć ciało
Zamiast tego jakby w łeb pałą
Nie wiem co się stało
Ah, wiem - to, co tworzę, dostatecznie nie wstrząsa jestestwem
Żywe jak Elvis Presley, apetyczne jak Magda Gessler
Może jeszcze nie kicz, ale nie tego pragnie przeciętna picz
Aaa czego? Prawnuka Wyspiańskiego i Iwaszkiewicza
"Prawdziwy artysta niech wstanie, reszta siada"
Z chuja lemoniada, z dupy czekolada
"Prawdziwa artystka, sztuki tajemnicza siła"
Z cipy kielich wina, z dupy wędlina
"Prawdziwi artyści, tak to właśnie oni"
Z cipy tonik, z dupy batonik
"Ich spuścizna powinna być powszechnie nauczana"
Z chuja śmietana, z dupy americana
Spróbujmy!
Nie umiem zarabiać pieniędzy, jesteśmy dumni, ale w nędzy
Społeczeństwo jest jak owce, polityka prowadzi na manowce
To gęba, która wygląda jak gówno, więc leję na nią równo
Pamiętaj, że cię bardzo kocham, gdy mnie zdradzasz, to szlocham
I tak może wyglądać życie, kocham je, ale kocham też picie
Gdy w mój system się wkrada wódka to pamięć staje się krótka
Potem boli głowa oraz serce i dusza jest w rozterce
Nikt tego lepiej nie opisał, gdy umrę, powiedzą: on się stąd wypisał
Aaa, mega super przebój, liż chuj
Mateusze, Fryderyki, Paszporty Polityki
"Prawdziwy artysta niech wstanie, reszta siada"
Z chuja lemoniada, z dupy czekolada
"Prawdziwy artysta to jest to, klasa"
Z cipy melasa, z dupy kiełbasa
"Prawdziwi artyści, tak to właśnie oni"
Z cipy tonik, z dupy batonik
"Ich spuścizna powinna być powszechnie nauczana"
Z chuja śmietana, z dupy americana
Wiele jest wartości, jak piszą, w wielu pieśniach
Niech w kiszce fiut wam gości, zdechnijcie wszyscy w boleściach
Krytycy i autorzy, z oczami wybałuszonymi
Wypróżniam się głośno na wasze dzieła, formując stożek, skurwysyny
Debil składa dwa rymy, kłania się i cacy
Pierdolę waszych idoli grubasy, podcieram się opinią prasy
Czyszczę rów gazetą, głośnikiem i ekranem
Mienisz się poetą? Jesteś ścierwem jebanym
Ale najznakomitsi aktorzy w reklamach, do tego dynamiczna muzyka
Od lat tysięcy znana, urynoterapia, łykaj
Środkowy strumień, szklanka duszkiem, bomba zdrowia, teraz, już
Zapomnij o smaku, pamiętaj o formie, ekologia, dobry gust
A jednak, zanim złożą mnie na żalnik
Chciałbym choć na kwadrans odwiedzić ten szczalnik
Wątpiący kolego, sceptyczna przyjaciółko, patrzaj
Me substancje ustrojowe w apologetów paszczach
"Prawdziwy artysta niech wstanie, reszta siada"
Z chuja lemoniada, z dupy czekolada
"Prawdziwi artyści, tak to właśnie oni"
Z cipy tonik, z dupy batonik
Et caetera, et caetera, et caetera, et caetera...
|
||||
11. |
lorem ipsum część 2
03:43
|
|||
W południe i o północy
Tkwię w pierdolonej niemocy
O północy i w południe
Wszystko jest, kurwa, tak trudne
Kiedyś uwierzyłem w szczęścia łut
Niebawem poczułem straszny smród
Realizuję więc swoją (szewską) pasję
Bo tylko zwycięzcy mają rację
Wiesz o tym, jeśli sukces zębami zobywasz
On się potem w jelicie grubym odzywa
Mój zły bóg patrzy na mnie i inną drogę wskaże
Lecz jest zajęty kręceniem głową z dezaprobatą na razie
Bo choć hajs mi się marzy
To żeby go zarabiać - grymas na twarzy
Żeby wykombinować - ile próbowałem razy
Tyle wystawiłem dupę na razy
No i
Bezprzykładny sukces? TWÓJ
Talerz ekskrementów? MÓJ
Stado pszczół to będzie? RÓJ
Jaki mam komentarz? CHUUUUUJ
Jestem takim śmieciem, że MPO mnie odrzuca
Nie strzymam więcej, suknia kusa, trujący stakan
Buntuję się jak Zulus Czaka
Przeciw temu, że sny się spełniają - jak Hernika o rajdzie Dakar
(Panie i panowie, gościnnie O.S.T.R. - wielkie brawa!)
Oto ja: nadal zbyt świadomy matoł
Czemu mamo, czemu tato, czemu znów to samo
Oni mówią: to ma być krzywizna ostatnia
Oni każą: wracaj gdzie klatka
Powiedzieli: nad sobą się poważnie zastanów
Choć krzyczałem: panie, pani, daruj
W ciemnej tej celi na zgniłym posłaniu
Napierdzieli i kazali: inhaluj
Z mojego fiuta byłaby teraz świetna żelatyna
Ale dajcie już spokój i dajcie klina
Połamcie kije, zawrzyjcie ryje
Bijcie nad tym, że coś robię, nad tym, że jeszcze żyję
Oszczędźcie mi aktywności swoich neuronów
Wniosków wartych tyle co akcje Enronu
Bierz i ciesz się, siostro, bracie
Przyjmij te ciała półstałe
Chcieliście, to macie
PRZECIEŻ OSTRZEGAŁEM
Śpiewając łeeeeeheeeoheeeeeeeaaaaaajeeeeeee
|
||||
12. |
||||
13. |
||||
14. |
||||
15. |
Streaming and Download help
If you like legendarny afrojax, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp