ja węszę, gdzie morgana skarb
i zwykle go znajduję.
nie wiem, skąd taki dziwny dar,
nie wnikam, skąd to umiem.
bezzębnym orzech zsyła bóg,
ja szczęki mam stalowe,
arkana znam tajemnych/złodziejskich sztuk,
mój głód jest strasznym głodem.
wybija obcas rytm o bruk.
strzeż się swej nieuwagi,
by nie skrzyżował z tobą dróg...
no kto? doliniarz z pragi.
a zatem, czego pragnę tak,
dobędą moje dłonie
spod okryć wierzchnich, cudzych szat
i niech już będzie moje.
postawię to na suty stół,
oko się będzie cieszyć;
ja car, ja pan, ja życia król,
posiadacz wielkich rzeczy.
naiwność lgnie do lepkich rąk,
jak łatwo ufność grabić!
pośród lamentów oraz klątw
już znikł doliniarz z pragi.
spełniłem puchar razy sto,
w zadumie moje lico -
też jest w szkatule pełnej dno,
gdy wartość spada w nicość.
dewaluacja gnębi mnie,
nic na to nie poradzę...
na zawsze znika kartki biel
przykryta bohomazem,
w dnia szarość mknie spełniony sen;
to złota głupców sztaby.
niewielką rację oraz sens
ma on - doliniarz z pragi.
chcę wobec tych powyższych zmian
od marnych uciech uciec -
co wziąłem, zdobyłem i mam
rozdam chętnie i zwrócę.
cóż, kiedy zawiedziony tłum
pamięta wszelkie winy,
wciąż czuje straty gorzki ból
i szuka dla mnie liny.
wszystkiego dopaść, wszystko mieć
i posmakować wszystko!
marzenia, chłopcze, szanuj swe,
zastanów się, nim spełnisz je -
doliniarz z pragi, kłaniam się nisko.